.
.
.
Smart Adventures – nasza pierwsza edycja tej niezwykłej wyprawy, która połączyła wytrzymałość, pasję i dążenie do samorealizacji, była wyzwaniem na miarę prawdziwych śmiałków. Przez 5 intensywnych dni pokonaliśmy ponad 200 kilometrów na rowerach, zdobywając trzy ikoniczne szczyty, w tym najwyższy punkt Polski – Rysy, od strony polskiej. To była podróż pełna emocji, wyzwań i niesamowitych doświadczeń, które na zawsze pozostaną w naszych sercach.
Wszystko to miało na celu promowanie marki Smart Solution – zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej – poprzez ukazanie, jak ważne jest dążenie do samorealizacji i przekraczanie własnych granic poprzez przygodę.
Plan Smart Adventures
15 sierpnia – 100-kilometrowa trasa rowerowa z siedziby głównej Smart Solution do Rabki-Zdroju.
16 sierpnia – zdobycie szczytu Kasprowego Wierchu.
17 sierpnia – wspinaczka na Rysy, najwyższy szczyt Polski, od strony polskiej.
18 sierpnia – wejście na Giewont, jedną z najbardziej rozpoznawalnych gór w Tatrach.
19 sierpnia – finałowa 100-kilometrowa trasa rowerowa z Rabki-Zdroju do Jankowic
.
Dzień 1 – 100km na rowerze
Naszą niezwykłą wyprawę rozpoczęliśmy 15 sierpnia 2018 roku o wczesnej godzinie 8:00. Zebraliśmy się wszyscy przed siedzibą firmy Smart Solution, gdzie panowała atmosfera pełna ekscytacji i oczekiwania. Przed nami stało nie lada wyzwanie, ale także przygoda, na którą wszyscy czekaliśmy.
Spotkanie organizacyjne było nie tylko okazją do omówienia trasy, ale także do wręczenia niezbędnych prowiantów, napojów i opasek odblaskowych, które miały zapewnić nam bezpieczeństwo na drodze. Każdy z uczestników czuł, że jest częścią czegoś wyjątkowego, a entuzjazm dodawał nam energii.
.
Droga przed nami była długa i wymagająca. 100 kilometrów do Rabki-Zdrój to nie byle jaka trasa – czekały nas dwa mordercze podjazdy, które sprawiały, że każdy metr pokonywany był z wysiłkiem. Mimo trudności, nasza grupa utrzymywała dobre tempo. Wspólne zmagania wzmacniały naszą determinację, a przyroda otaczająca nas z każdej strony dodawała sił.
Około godziny 15:00 dotarliśmy do celu – Rabki-Zdrój, gdzie czekała na nas nagroda w postaci smacznego obiadu w lokalnej karczmie. Po wyczerpującej trasie, smak tradycyjnych potraw był dla nas prawdziwą ucztą.
…
Ale to nie był koniec naszej podróży. Po krótkim odpoczynku przyszedł czas na kolejny etap – transport do Zakopanego, gdzie mieliśmy przygotować się do wyjścia w góry. W sercach czuło się podekscytowanie i niepewność przed tym, co przyniesie nam następny dzień. Byliśmy gotowi na kolejne wyzwania i piękno górskich szlaków, które czekały na odkrycie.
.
.
Dzień 2 – Kasprowy Wierch
.
Dzień 2 – Kasprowy Wierch
16 sierpnia, nasz drugi dzień wyprawy, rozpoczął się od pysznego śniadania, które dało nam siły na nadchodzące wyzwania. Wszyscy byliśmy pełni energii i z niecierpliwością czekaliśmy na to, co przyniesie ten dzień. Po posiłku, zamówiony transport zabrał nas na miejsce, skąd mieliśmy rozpocząć naszą wędrówkę na szczyt Kasprowego Wierchu.
Góry przywitały nas zmienną pogodą. Słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, tylko po to, by za chwilę zostać przysłonięte przez ciemne, deszczowe obłoki. Mimo kapryśnej aury, nasze humory były wyśmienite – nie pozwalaliśmy, by cokolwiek mogło nas zniechęcić.
…
Wspinaczka na Kasprowy Wierch nie należała do najłatwiejszych, ale widoki, które otwierały się przed nami z każdym krokiem, były warte każdego wysiłku. Szliśmy wśród majestatycznych gór, otoczeni dziką przyrodą, która w tej surowej scenerii wydawała się jeszcze piękniejsza.
…
Im wyżej się wspinaliśmy, tym bardziej zmieniały się warunki pogodowe. Czasami mgła otulała nas tak gęsto, że widoczność ograniczała się do kilku metrów, a po chwili wiatr przeganiał chmury, ukazując zapierające dech w piersiach panoramy Tatr. Taka zmienność pogody tylko dodawała naszej wędrówce charakteru.
W końcu, po kilku godzinach wysiłku, dotarliśmy na szczyt Kasprowego Wierchu. Uczucie triumfu i radości z osiągniętego celu było nie do opisania. Wszyscy stanęliśmy na szczycie, podziwiając widok, który nagrodził nas za trud wspinaczki. Mimo że pogoda nie była idealna, nasza satysfakcja z pokonania trasy była ogromna.
…
Po krótkim odpoczynku na szczycie i zrobieniu pamiątkowych zdjęć, zaczęliśmy schodzić w dół, z uśmiechami na twarzach i wspomnieniami, które na długo pozostaną w naszych sercach. Kasprowy Wierch, choć zdobyty w trudnych warunkach, stał się dla nas symbolem pokonanych trudności i siły zespołu, który razem osiągnął swój cel.
…
…
Dzień 3 – Rysy
.
17 sierpnia, trzeci dzień naszej górskiej przygody, rozpoczął się niezwykle wcześnie. Już o 2:30 w nocy, jeszcze w ciemnościach, rozpoczęliśmy przygotowania do jednego z najważniejszych etapów naszej wyprawy – zdobycia najwyższego szczytu Polski, Rysów. Nocne godziny nadawały naszej wyprawie aurę tajemniczości i dodały ekscytacji, która towarzyszyła nam przez całą drogę.
Podróż do miejsca, skąd mieliśmy rozpocząć atak szczytowy, była długa i wymagająca, ale mimo wczesnej pory w naszych sercach palił się ogień determinacji. Około godziny 7:00 dotarliśmy do Morskiego Oka, które przywitało nas swoim spokojem i majestatem. Poranne światło powoli odsłaniało surowe piękno gór, a my czuliśmy, że jesteśmy na właściwym miejscu, gotowi stawić czoła wyzwaniu.
…
Stąd już nie było odwrotu – rozpoczęliśmy wspinaczkę, która prowadziła nas coraz wyżej, przez skaliste szlaki i strome podejścia. Każdy krok wymagał wysiłku, ale widok otwierający się przed nami z każdym zdobytym metrem dodawał nam sił. Wędrówka była nie tylko sprawdzianem fizycznej wytrzymałości, ale także duchowej siły, którą odnajdywaliśmy w sobie nawzajem.
Około godziny 13:00, po wielu godzinach intensywnej wspinaczki, dotarliśmy na szczyt Rysów od strony polskiej. Uczucie dumy i radości, które nas ogarnęło, było nie do opisania. Staliśmy na najwyższym punkcie w Polsce, patrząc na zapierające dech w piersiach widoki, które rozciągały się wokół nas. Byliśmy na szczycie, a nasza determinacja i współpraca doprowadziły nas do tego momentu.
…
Po krótkim odpoczynku i sesji fotograficznej, rozpoczęliśmy schodzenie stroną słowacką. Trasa była równie wymagająca, ale świadomość osiągniętego celu dodawała nam lekkości. Wkrótce potem dotarliśmy z powrotem do Zakopanego, gdzie czekał na nas ciepły posiłek. Smak potraw po takim wysiłku był wyjątkowy, a każda chwila tego dnia na długo pozostanie w naszej pamięci.
Zakończyliśmy ten dzień pełni satysfakcji, wiedząc, że pokonaliśmy nie tylko góry, ale i własne słabości. Rysy stały się dla nas nie tylko celem, ale także symbolem odwagi i determinacji.
.
.
.
Dzień 4 – Giewont
.
18 sierpnia 2018 roku, czwarty dzień naszej górskiej wyprawy, przyniósł nam upragnioną chwilę wytchnienia. Po trzech intensywnych dniach, mogliśmy sobie pozwolić na odrobinę więcej snu. Budziki zadzwoniły dopiero o 8:00 rano, co w porównaniu z poprzednim dniem wydawało się niemal luksusem. Po szybkim śniadaniu zebraliśmy się, by ruszyć w kolejny etap naszej przygody – zdobycie Giewontu.
Transport zabrał nas na miejsce zbiórki, skąd rozpoczęliśmy naszą wędrówkę. Trasa na Giewont okazała się być przyjemną odmianą po trudach poprzednich dni.
Szliśmy w spokojnym tempie, ciesząc się idealną pogodą, która tego dnia sprzyjała nam na każdym kroku. Słońce delikatnie ogrzewało nasze twarze, a lekki wiatr przynosił orzeźwienie, czyniąc wędrówkę niezwykle przyjemną.
Po drodze minęliśmy jedno z najpiękniejszych schronisk w Tatrach, które jakby zapraszało nas do krótkiego odpoczynku. To urokliwe miejsce, wkomponowane w górski krajobraz, było idealnym punktem na uzupełnienie zapasów wody i chwile wytchnienia. Atmosfera schroniska, z jego przytulnym wnętrzem i gościnnością, dodała nam energii na dalszą drogę
.
…
Z nowymi siłami ruszyliśmy w górę, zbliżając się coraz bardziej do celu. Szlak prowadzący na szczyt Giewontu, choć w niektórych miejscach stromy, nie sprawiał nam większych trudności. Widoki rozciągające się z każdą chwilą były coraz piękniejsze, a charakterystyczna sylwetka Giewontu, z krzyżem na szczycie, coraz wyraźniej rysowała się na tle nieba.
…
Ostatecznie, zdobyliśmy szczyt, stając obok słynnego krzyża na Giewoncie. Widok z góry był niesamowity – Tatry rozpościerały się przed nami w całej swojej okazałości, a my mogliśmy podziwiać panoramę, która nagradzała nasz wysiłek. Byliśmy dumni z kolejnego zdobytego szczytu, czując, że każdy dzień tej wyprawy przynosił nam nowe, niezapomniane doświadczenia.
Zejście z Giewontu odbyło się w radosnej atmosferze, pełnej żartów i rozmów o tym, co jeszcze przed nami. Gdy wróciliśmy do Zakopanego, wszyscy czuliśmy, że ten dzień był idealnym zakończeniem naszej wyprawy w polskie Tatry. Giewont, z jego majestatycznym krzyżem, stał się dla nas symbolem spokoju i piękna natury, którą mieliśmy szczęście odkrywać.
…
…
Po powrocie do Zakopanego czekała na nas uroczysta kolacja, podczas której podsumowaliśmy I edycję Smart Adventures. Wspólnie dzieliliśmy się wrażeniami z minionych dni, świętując nasze osiągnięcia i pokonane trudności. Po kolacji, zmęczeni, ale zadowoleni, udaliśmy się prosto do łóżek, aby zregenerować siły na ostatni dzień naszej wyprawy. Jutro czeka nas jeszcze jedno wyzwanie – kolejne 100 kilometrów na rowerze, które zakończą naszą niezapomnianą przygodę.
…
.
Dzień 5 – 100km na rowerze
.
19 sierpnia, piąty i ostatni dzień naszej wyprawy, rozpoczął się z mniejszą, ale nie mniej zdeterminowaną ekipą. Zostaliśmy już tylko we czwórkę, ale przed nami wciąż było 100 kilometrów, które musieliśmy pokonać na rowerach. Wszyscy wiedzieliśmy, że to będzie ostateczna próba naszej wytrzymałości i determinacji.
O poranku przetransportowaliśmy nasze rowery do Rabki-Zdrój, gdzie miała się rozpocząć nasza ostatnia trasa. Ustawiliśmy się na starcie, pełni skupienia i gotowi do drogi. W powietrzu unosiła się mieszanka ekscytacji i nostalgii – to był nasz ostatni dzień zmagań, ale każdy z nas czuł, że kończymy tę przygodę w najlepszym możliwym stylu.
Wsiadając na rowery, poczuliśmy, że to ostatnie kilometry naszej wyprawy będą wyjątkowe. Trasa prowadząca z Rabki-Zdrój do Jankowic była wymagająca, ale malownicza. Jechaliśmy przez urokliwe tereny, mijając pola, lasy i małe wioski, które dodawały uroku naszej podróży. Każdy kilometr przybliżał nas do celu, a my dawaliśmy z siebie wszystko, by dotrzeć do mety.
Mimo zmęczenia, nikt nie narzekał – wiedzieliśmy, że wspólnie pokonaliśmy nie tylko fizyczne wyzwania, ale także własne ograniczenia. To był nasz dzień, nasz triumf i nasza nagroda za całą tę drogę. Gdy zbliżaliśmy się do Jankowic, czuć było w powietrzu satysfakcję i dumę. Ostatnie kilometry przebyliśmy z uśmiechem na twarzy, świadomi, że zakończyliśmy I edycję Smart Adventures w wielkim stylu.
…
Po dotarciu do Jankowic, zmęczeni, ale pełni radości, zakończyliśmy naszą wyprawę. To była podróż, która na długo pozostanie w naszych sercach, a każdy z nas wiedział, że Smart Adventures to dopiero początek naszych górskich i rowerowych wyzwań.
…
…
Podziękowania
Chcielibyśmy z całego serca podziękować Wam za udział w I edycji naszej wspólnej przygody! To dzięki Wam ta wyprawa stała się czymś więcej niż tylko wyzwaniem – była pełna niezapomnianych momentów, wspaniałych widoków i niezwykłej energii, którą wnieśliście na każdy etap naszej drogi.
Przez te pięć dni pokonaliśmy wiele trudności, zdobyliśmy szczyty, przemierzyliśmy setki kilometrów i zbudowaliśmy wspomnienia, które pozostaną z nami na zawsze. Wasza determinacja, współpraca i duch zespołu sprawiły, że ta przygoda była naprawdę wyjątkowa. Razem stawialiśmy czoła zmiennej pogodzie, stromym podjazdom i wyczerpującym trasom, a mimo to uśmiech nigdy nie znikał z naszych twarzy.
Podsumowując, Smart Adventures okazało się sukcesem dzięki każdemu z Was. Jesteśmy dumni, że mogliśmy dzielić z Wami te chwile i że wspólnie osiągnęliśmy tak wiele. Wasza pasja i zaangażowanie to siła napędowa, która sprawia, że już teraz myślimy o kolejnej edycji.
Do zobaczenia za rok, na kolejnych wyzwaniach i przygodach! Mamy nadzieję, że Smart Adventures stanie się naszą wspólną tradycją, pełną nowych celów, emocji i niezapomnianych chwil.
Dziękujemy i do zobaczenia!
…